Najnowsze wpisy, strona 8


maj 07 2016 Ja mądrze kupować?
Komentarze: 0

Byłam dzisiaj na zakupach. Nic dziwnego, powiecie. Sobota jest a w sumie przy sobocie chyba większość osób robi większe zakupy – na cały tydzień. Ja też. Kupuję wtedy takie rzeczy, których normalnie nie kupię w moim osiedlowym sklepiku. Takie, co u nas drożej, a tam w promocji dostanę. Bo market duży. To się opłaci. No i pojechałam na te zakupy z nastawieniem, że wrzucę do kosza same fit produkty – jak dieta, to na całego, skoro mój Mężczyzna też się zaoferował, że ze mną kilogramy zrzuca. Koszyk wzięłam. Mały najpierw. Bo mówię – no ileż mi tam tego trzeba. Większość na bazarku kupiłam to teraz tylko to, czego u nas nie ma. Ostatecznie wyjechałam z wielkim koszem i ledwo wszystko zmieściłam do auta. Masakra. Jak mądrze kupować, by nie popełniać moich błędów”?

jak mądrze kupować


Bo ja te błędy popełniłam. Nie potrzebowałam tego wszystkiego, skusiła mnie cena, reklama, degustacja. SKUSIŁA. Bo mnie to łatwo pokusić. To się dałam. Ale następnym razem się nie dam bo przed zakupami:

 

Zjem porządny posiłek

 

A ja sobie wyjechałam, po drugim śniadaniu w trakcie którego to praktycznie tylko pochrupałam sobie trochę selera naciowego. NO i czyja wina? Moja. Bo jak bym się najadła, to by mnie zapach kiełbasy nie przekonał do zakupu kilograma – Rany, przecież ja i tak tego teraz nie zjem! No ale kupiłam – o głupia ja. Mandarynek też wzięłam o 2 kilo więcej niż planowałam, bo obrane były, pachniały, i mogłam spróbować. Skusiły. Kurczaki no! Własnie..kurczaki.. były. Z grilla takie. I też sobie nie żałowałam tłumacząc sobie, że przecież to grillowane, a mięso z kurczaka mogę. To kupiłam. 4. Bo tanie. I planowałam już od razu zdjąć skórę i zjeść samą pierś. Ale prawda taka, że skoro się w tej skórze grillowały, to tłuszczem przeszły. O zgrozo!

 

Wezmę tyle pieniędzy, ile potrzeba

 

Przeliczę sobie mniej więcej ile będzie mnie kosztowało wszystko to, co mam na liście, i nie zapakuję więcej pieniędzy. Ani też nie zabiorę karty a jak zabiorę, to tylko taką to nie ma nic na koncie. Wtedy nie kupię więcej bo nie sądzę, żeby odbiło mi tak bardzo, żebym jechała 30 km do domu po gotówkę bo jest fajna promocja. Właśnie.. jak mądrze kupować?

 

Trzymać się z dala od promocji

 

Omijać je muszę szerokim łukiem bo ja, jak tylko widzę ten wielki szyld, że sale, wyprzedaż, zniżka procentowa, albo cos gratis do czegoś to zielone światło mi się zapala i najchętniej bym wrzucała wszystko masowo do koszyka. I kurczę wrzucałam mimo, że ja tych rzeczy naprawdę nie potrzebuję. Przyjechałam do domu. Rozpakowałam wszystko i spojrzałam na te swoje zakupy. Oszalałaś! Powiedziałam sama do siebie.

 

Taa… najgorzej, że jak wróci z pola mój Mężczyzna powie to samo. I jeszcze postuka się po głowie. A ja patrzę na wszystko i zastanawiam się co we mnie wstąpiło. Wy też tak czasem macie? Że kupujecie dużo niepotrzebnych rzeczy?

onatubyla : :
maj 06 2016 Orzechy na diecie - czy warto je jeść?
Komentarze: 0

 Jak to jest z tymi orzechami? Sama czasem drapię się po głowie no bo niby takie zdrowe, i w ogóle tyle cennych składników mają, a jednak kurcze no dość kaloryczne są. To wolno jeść orzechu na diecie, czy nie za bardzo? Ja uwielbiam szczególnie włoskie, ale jestem też maniaczką wszelkich pestek, dyni, słonecznika itp. więc teoretycznie mogłabym te orzechy na pestki zamienić tylko po co? Skoro kaloryczność właściwie taka sama. Robię więc sobie mixy do mussli i z owsianką wcinam albo z mlekiem – oczywiście nie w jakiś wielkich ilościach ale tak, jem orzechy na diecie a dlaczego warto i jakie najbardziej to Wam opowiem dzisiaj.

orzechy na diecie


Ile kalorii mają orzechy?

 

Pewnie opadną Wam szczęki, jak poznacie tą nowinkę ale jeden orzeszek   - jeden malutki, włoski, ma 25 kalorii. Tak, tak.. 25 kalorii. Więc jak sobie do owsianki chcecie dwa dorzucić, to już 50 kcal i w przeliczeniu kaloryczności dla osoby, która zjada na diecie 1000 kcal dziennie mogłaby zjeść na dzień TYLKO 20 orzechów – nic więcej. Nie fajnie, co? Burczenie w brzuchu murowane. Ale orzech jako dodatek do owsianki czy mała przekąska jest całkiem spoko.

Dlaczego warto jeść orzechy na diecie?

 

Tak naprawdę orzechy warto jeść nie tylko na diecie, ale na tym się skupmy. Warto, bo zawierają całe mnóstwo witamin z grupy B. I jeszcze witaminkę E. Do tego magnez, żelazo, cynk i wiele innych witamin i pierwiastków – taki trizer w orzechu  ;) warto pamiętać też o zawartości przeciwutleniaczy, dzięki którym – podobno – można zachować wieczną młodość. Do tego jak będziemy jeść orzeszki codziennie, oczywiście nie jakiś tam ogromnych ilościach, symbolicznie, to i na choroby serca nie będziemy narzekać. Kurczę.. tyle plusów a tylko jeden minus – ta kaloryczność.

Jakie orzechy na diecie jeść i w jakich ilościach?

 

Właściwie możesz jeść i ziemne, i nerkowca, i migdały i.. no jakie tylko chcesz. Wszystkie mają mnóstwo pozytywnych właściwości  tylko musisz zachować umiar. To nie jest przekąska jak chips (tfu, to też nie zdrowe). Nie masz ich chrupać w ramach drugiego czy przedostatniego posiłku tylko jako dodatek do tych głównych a optymalna ich ilość to góra 7 sztuk na dobę. Nie przekraczaj jej.

Orzechy ogólnie też poprawiają wygląd skóry, włosów, ale nic dziwnego, skoro mają tyle cennych składników. No i pamięć też poprawiają :) idę więc chyba sobie schrupać orzeszka, bo ja znów zapomniałam o Trizerze – aaaaa, przesunie mi się posiłek :) Cóż.. skleroza nie boli. A ciekawa jestem, jakie są Wasze ulubione orzechy?

onatubyla : :
maj 05 2016 Młody jęcznień od A do Z
Komentarze: 0

 Młody jęczmień. Niby obeznana jestem w tych wszystkich nowinkach, ale o nim nie słyszałam. Wczoraj przypadkiem wpadłam na jakiś artykuł w regionalnej prasie, gdzie pewna pani bardzo zachwalała sobie jego działanie, i postanowiłam dopytać jeszcze wujka Google czy warto się z nim bliżej zaznajomić. Zebrałam wszystkie informacje „do kupy” i dla siebie, i dla Was ;)

młody jęczmień


Młody jęczmień – w jakiej postaci kupić?

 

Zielony jęczmień kupujemy w postaci sproszkowanej  i raczej nie ma problemu z jego dostępnością. Pozyskuje się go jednak na dwa sposoby i chociaż pozyskany w obu wersjach ma podobne właściwości to jena z nich jest sporo droższa od drugiej. No dobra, ale po co nam ten cały młody jęczmień? Na pewno wiecie jak istotne jest to, żeby zachować w organizmie równowagę kwasowo zasadową. Dzięki jego zażywaniu podobno ma się to udać. Dodatkowo młody jęczmień ma także właściwości przeciwzapalne. I stres pomaga opanować, i reguluje pracę serca. I z zawrotami głowy pomaga walczyć a dodatkowo też z tą okropną migreną. Tylko raz w życiu bolała mnie głowa tak bardzo, że stwierdziłam, że to pewno migrena, nikomu nie życzę.

Młody jęczmień a odchudzanie?

 

A no, dobry jest podobno i na to. Ja tam ufam składowi mojego Trizera, ale młody jęczmień też zapowiada się całkiem ciekawie bo  z tego co wyczytałam pomaga on w spaleniu tłuszczu oraz w walce z węglowodanami – pozytywny produkt, tak myślę. I w sumie zażywa się go tak samo, jak mój Tizer – ale ja wolę kapsułki, wygodniej. Łyżeczkę jęczmienia rozpuszczamy w szklance wody i pijemy pół godziny przed głównymi posiłkami. Ja biorę przed śniadaniem, obiadem i kolacją po jednej pastylce trizera, i zapijam obficie wodą ;)

 

I chociaż mój suplement działa – i młody jęczmień podobno też – to obowiązkowo trzeba pamiętać o tym, że żadne tabletki, proszki, płyny ani inne cudowne substancje nie sprawią, że my w tydzień schudniemy 10 kilo albo w miesiąc cokolwiek jeżeli nie zmienimy swojego  odżywiania i stylu życia. Bo jeśli wciąż będziesz się objadać tonami czekolady i nie odmówisz sobie tłustego steku i frytek z McDonalds to nic nie zdziałasz nawet z pomocą wspomagaczy. Ludzie wielokrotnie kupują jakieś tabsy, mając później wielkie pretensje do producentów, bo nie chudną. Ale nie ma złotego środka na utratę wagi. Jeżeli nie weźmiecie się za siebie ostro, nie powiecie sobie DOŚĆ, to kupowanie kolejnego suplementu to będą tylko pieniądze wyrzucone w błoto.

 

Ja jestem z mojego zadowolona. Niedługo Wam opowiem o efektach, i o samym suplemencie też coś więcej ale trzymam się ściśle diety, podmieniając czasem tylko niektóre potrawy i nie grzeszę. Czuję się lżejsza, mam więcej sił i jeszcze większą motywację do działania. Takiej samej życzę Wam!

onatubyla : :
maj 04 2016 Najpopularniejsze wymówki na diecie
Komentarze: 0

 Wiecie… zanim przeszłam na dietę, zawsze miałam miliony wymówek, które sprawiały, że jednak rezygnowałam ze swoich planów. Byłam już konkretnie nastawiona na cel, zrobiłam nawet zakupy jedzeniowe, ale jakoś tak nigdy nie dostałam odpowiedniego kopa, żeby przejść do działania, a nie tylko gadać. Bo wiecznie znalazł się jakiś powód, który mnie sprowadzał powrotem na złą drogę. I tak w kółko. Dlatego teraz dumna jestem, że trwam już w moim postanowieniu przez jakiś czas i myślę, że nawet jakieś podsumowanie Wam niedługo zrobię, bo są już pierwsze efekty – powiedziałabym nawet, że widoczne gołym okiem. Najbardziej cieszy mnie fakt, że kurtka stała się luźniejsza, bez problemu się w niej dopinam a miałam z tym problem – przyznaję – i Zasze zastanawiałam się, czy zamek za chwilę się nie rozerwie. W każdym razie.. jakie były moje wymówki na diecie ?

wymówki


Nie mam czasu

 

Tak. To chyba była najpopularniejsza. Bo ja wiecznie – rzekomo – nie miałam czasu. Bo przecież ta dieta taka wymagająca, prawda? A tu zwierzakom trzeba dać jeść i pić, i jeszcze ogród ogarnąć. No i gdzie ja bym tam miała czas na gotowanie nie wiadomo czego. Na specjalne zakupy na tą okazję i jeszcze na wymyślanie jakiś potraw. Jasne. Przecież i tak codziennie gotuję, bo mój mężczyzna coś zjeść musi, a teraz przynajmniej wcina zdrowo. Z resztą. Sam się wziął za siebie i mi kibicuje i walczy razem ze mną, bo ma trochę brzuszka do zrzucenia. Wczoraj nawet nakryłam go, jak mi podjadał Trizer’a ;) I chyba zamówię mu jego własne opakowanie

Dieta to za drogi interes.

 

Doprawdy? Kurczę. Czy Wy wiecie, że ja teraz dużo mniej wydaję na jedzenie niż wtedy zanim przeszłam na dietę? I nie chodzi tutaj wcale o to, że jem mniej, bo ja jem naprawdę dużo. OGROMNIE dużo. Porcje są tak okazałe, że ja naprawdę czasem nie jestem w stanie wszystkiego zjeść. Po prostu dieta wcale nie jest droga. Warzywa i owoce są coraz tańsze. A ja to w ogóle z tym swoim ogródkiem będę miała niebo już niedługo. Większość składników niezbędnych w mojej diecie będę sobie z ogrodu właśnie przynosić. No idealnie. Ale jak wy nie macie swoich warzyw, to wystarczy się przejść na bazarek, ceny naprawdę lecą w dół. Jaja też nie są drogie, a i pierś z kurczaka i rybkę można kupić w okazyjnej cenie i z pewnego źródła. Także stwierdzenia typu – nie stać mnie na dietę – to tylko kolejne wymówki, i tyle.

Moja silna wolna jest zbyt słaba – ja i tak nie schudnę.

 

Oooo to zdanie to mi niezłego bałaganu nie raz w głowie narobiło. Bo ja to bym chciała zawsze mieć wszystko już, od razu. A tak się nie da. I po tygodniu nie schudnę od razu 5 kilogramów. Te początki  zawsze są najtrudniejsze a silna wola, która faktycznie słaba jest dawała o sobie znać. I później mówiłam sobie – przecież ja i tak nie schudnę. Nie ma szans. No waga ani drgnie a trzymam się zasad. To po co się męczyć. No i szłam sobie wcinać czekoladę. A później jeszcze ptysia jadłam- całkiem sporego , i omleta z bitą śmietaną. Heh.. Wiecie, że teraz nawet jak o tym piszę, wcale mi ślinka nie cieknie? ;) dumna jestem z siebie. Skończyły się wymówki. A było ich więcej.

 

Dieta to niełatwa próba, ale jeśli ma się odpowiednią mobilizację i wsparcie, to wszystko się da. I ja mam nadzieję, że już całkiem niedługo osiągnę swój cel. A jakie są Wasze ulubione wymówki na diecie?

onatubyla : :
maj 03 2016 Warzywa ogrodowe - co sieję?
Komentarze: 0

 Mogłabym właściwie zatytułować ten post też „ co się je” ;) Bo to, co zasieję, to zjadamy. I kurczę wierzcie mi, że smakuje o niebo lepiej niż ze sklepu. Nawet jak kupię coś czasem na jakimś bazarku. Mam taką manię, że mięso z kurczaka też mi się jakieś napuchnięte wydaje – takie kupowane. Dlatego idę do gospodarza obok, i tam kurę kupuję, a później sama ćwiartuję. My hodujemy tylko na jaja. I warzywa ogrodowe też hoduję – a jak. A co można znaleźć u mnie w ogrodzie?

warzywa ogrodowe


Jak dieta, to i warzywa

 

Ale i bez diety warzyw Ci u nas dostatek. Ja uwielbiam rzodkiewkę. I nie mogłabym bez niej żyć. Na świeżo, na kanapeczki, z serkiem wiejskim albo twarożkiem. Albo gotowaną. Próbowaliście kiedyś? Jest rewelacyjna. Jak ktoś nie liczy kalorii to może sobie później polać bułką tartą podsmażoną na masełku, a jak liczy, to takie z samą solą  - albo i bez – też są rewelacyjne. Poza tym rzodkiewka do chłodnika – no idealna.

 

Sałata- i bez niej się nie obejdę. Chociaż sieję raczej tylko tą masłową, bo inna nie chce rosnąc, a jak urośnie, to jakieś dziadostwo ją zje. Wiec lodową na przykład kupuję jednak na bazarkach. Alee udaje mi się też rewelacyjnie rukola, którą kocham wręcz miłością ogromną. Dodaję do wszystkiego. Weźcie sobie np. pełnoziarniste pieczywko, do tego kilka listków rukoli i pomidorek i ze dwa plastry mozarelli a później zapieczcie to w tosterze grillowym. Ja jeszcze kiełki dorzucam i jem w takiej postaci albo robię sobie jogurtowy sosik czosnkowy. Pyszne.

 

Warzywa ogrodowe – co jeszcze sieję?

No oczywista oczywistość, że znajdziecie też u mnie niezliczone ilości marchewki i pietruszki. Seler też się znajdzie i moje dwie miłości – koperek i szczypiorek. Wiem, że szczypior to i z dymki jest i z cebuli, ale ja pochłaniam ogromne ilości szczypiorku i jest dla mnie idealnym dodatkiem do wszystkiego, dlatego właśnie pozwalam sobie zasiać jeszcze ze 2 rządki samego szczypiorku.

 

No i szpinak. I tu się pochwalić muszę bo co roku mam na ogrodzie las szpinaku. Sąsiadka nawet przychodzi sobie u mnie zapasy szpinakowe robić bo jej się taki nie udaje – a ja i tak sama nie przejem, to chętnie się dzielę, a ona za to mi malinki przynosi, bo u nas znowu te jakoś rosnąć nie chcą.

 

Buraczki czerwone – też być muszą. I kapusta – ale to bardziej dla mojego mężczyzny. Ja jakoś – zwłaszcza teraz, na diecie – omijam szerokim łukiem kapusty, nawet kiszone, chociaż kocham, ale mam wrażenie, że mnie wzdymają. No i groszek się jeszcze zapodział. Do zup kremowych, na pasty do chlebka i tak o, do pochrupania. Zawsze to zdrowsze, niż sklepowe rarytasy pełne dziwnych domieszek cukrowych.

 

Kocham swój ogród. Mogłabym w nim spędzać całe dnie obserwując rosnące roślinki i dbając o nie. A przy okazji jeszcze kilka posiłków mogę tam zaliczyć, bo gdzie się nie obejrzę, tam można coś pochrupać. MNIAM. A Wy.. macie swoje ogródeczki? A może nie macie takiej możliwości? Jakie warzywa najbardziej lubicie?

onatubyla : :